Uuuuuuffffffff..... w końcu przebiłam się przez te moje blogowe pajęczyny.... jeszcze ostatnie pająki muszę strącić i mogę pisać post :) wszystkie spadną mi na klawiaturę i wtedy ją będą musiała posprzątać, ale na pewno nie zaszkodzi :)
No dobra, tyle tego marudzenia, ale jak popatrzyłam kiedy ostatnio coś dodałam u siebie to aż się przeraziłam. Pomimo tego, że tak u mnie ostatnio nudno widzę, że i tak do mnie regularnie zaglądacie i za to Wam bardzo dziękuje!
Dzisiaj mam ostatni dzień, żeby zgłosić się do zabawy u Danusi Cykliczne Kolorki. W lipcu ta zabawa jest wyjątkowa, ponieważ obchodzimy jej pierwszą rocznicę. Z tej okazji chciałam przygotować coś naprawdę fajnego, ale tak długo się zastanawiałam, że jak widzicie zastał mnie 31 lipiec i w dodatku nic konkretnego nie wymyśliłam. Takiej okazji jednak nie mogłam odpuścić i "w desperacji" zrobiłam koszyk:
Koszyk został tak dopasowany, żeby do środka schować butelkę:
Osoby, które do mnie zaglądają pewnie już kojarzą taką pracę. I wszystko się zgadza, ponieważ podobną pokazywałam TUTAJ. Prawie dwa lata wyplotłam swój pierwszy w życiu koszyk z papierowej wikliny i wyglądał on tak:
Przyznam, że wtedy byłam z niej bardzo zadowolona, ale teraz, po tych dwóch latach, jak się tak przyjrzę to MASAKRA... :) Jaki krzywy splot, jakie nierówne rurki.... Heh zresztą sami widzicie :)
Jak już wspomniałam wcześniej , koszyk (oczywiście ten z dwóch pierwszych zdjęć) chciałabym rzucić na pożarcie Stefanowi w Zabawie u Danusi:
Kolor jaki wybrałam to jeden z moich ulubionych, czyli:
Pozdrawiam! :)